MATKA POLKA CHORUJACA

 

Zanim zostałaś matką przeczytałaś tonę poradników i magazynów. Wiedziałaś, że musisz robić wszystko, by Twoje dziecko było szczęśliwe i zdrowe. Miałaś na uwadze siebie, swoje zdrowie i stan umysłu. Przyjmowałaś kwas foliowy, witaminy, regularnie zażywałaś świeżego powietrza i zdrowo się odżywiałaś. Z tyłu głowy były zawsze słowa stewardessy mówiącej o tym, że jeśli zdarzy się awaria samolotu – najpierw zakładasz maskę sobie, potem dziecku. Jeśli nie zadbasz o siebie, nie pomożesz jemu.
W końcu pojawiło się dziecię i ruszyła ogromna machina jego potrzeb. Planowałaś wszystko: by w porę jadło, piło, miało suchą pieluszkę, przebywało w czystym i schludnym otoczeniu. Ty w przerwach przegryzałaś śniadanie w południe, sprzątałaś, obiad gotowałaś, by potem wyjść spokojnie na spacer. Każde wyjście było odpowiednio zaplanowane. Dziecko trzeba dobrze ubrać i wyjść na tyle szybko, by się nie przegrzało i nie zaczęło odśpiewywać arii przed sąsiadami. I tak, w biegu wpinałaś swoje dziecko w wózek, przykrywałaś tymi ślicznymi kocykami starannie, a pot po czole Ci spływał, bo przecież też miałaś na sobie ciepłe ubranie. Wychodząc cała mokra pomyślałaś „jaki orzeźwiający wiaterek”. I tak raz, drugi, trzeci i nagle coś w kościach zaczęło Cię łamać. Szybka aspirynka, parę innych specyfików i za dwa dni jesteś już zdrowa. Za jakiś czas sytuacja się powtarza, ale co tam – Ty jesteś „duża” i masz odporność, poradzisz sobie. Najważniejsze by dziecko było zdrowe.
przyjemnezpozytecznym.pl
Wychodzicie na dłuższe zakupy. Znów planujesz wszystko. Zapasowe pieluszki, kremik na odparzenia, jedzonko, woda, czyste drugie ubranko, kilka zabawek, żeby się w samochodzie nie nudziło. Wychodzicie… Myślisz, a to jeszcze ten cienki kocyk na wszelki wypadek wezmę. Idziesz jak tragarz z wypchaną torbą, dziecięciem na ramieniu, potem spływającym tu i ówdzie… bez szalika – tak wyszło. Dochodzicie do samochodu.. hm… Szyby zamarzły – cytując za „mądrzejszymi” – „no sorry, taki mamy klimat” – zima przecież jest, a Ty prócz szalika to jeszcze gdzieś zapodziałaś rękawice. Miały być w kurtce, byłaś tego pewna przed wyjściem. I skrzybiesz szybki, zawiewa to tu, to tam. Ręce przymarzają do szyby – to nic, byle dziecko miało „dobrze”. W końcu jedziecie. Za kilka dni Ty czujesz się źle. To nic – kilka specyfików – za trzy dni będzie lepiej… Niestety za trzy dni jest tylko gorzej i gorzej. Opadasz z sił, boli Cię wszystko, nie ogarniasz domu, dziecięcia, dręczą Cię gorączkowe wyrzuty sumienia i w końcu przychodzi refleksja. Miałaś być dla dziecka. Miałaś dbać o siebie, dom.. bo jeśli Ciebie zabraknie, to kto mu pomoże? W którym momencie o tym zapomniałaś? Gdzie popełniłaś błąd? To już się nie odwróci.
Za kilka dni, po porządnej dawce leków z górnej półki, przepisanych już przez lekarza, przeleżanych w łóżku kilku dniach wracasz do „żywych”. Na Ciebie, prócz dziecka, czeka sterta prania, za chwilę prasowania. Centymetr tygodniowego kurzu, suche kwiaty w wazonie. Twoje dziecko jest uśmiechnięte, zdrowe, brud go nie przytłoczył, czyste ubrania się nie skończyły, dom się nie zawalił, ale Ty znów rzucasz się w wir – ot, tak. Bo taka już jesteś – matka Polka już nie chorująca, ale harująca.
Do następnego razu…
przyjemnezpozytecznym.pl