Do Pragi wymknęliśmy się z Warszawy wczesnym rankiem w weekend majowy. Do przejechania mieliśmy prawie 700 km. GPS pokazywał, że przy pomyślnych wiatrach za 6h i 48 minut będziemy na miejscu. W planach były jeszcze dwa postoje na tankowanie i krótki odpoczynek. Jeśli wszystko dobrze by poszło, za 8h godzin powinniśmy być na miejscu.
Pierwsze rozczarowanie było na sto osiemdziesiątym kilometrze, gdy zatrzymaliśmy się na kawę i tankowanie, na jednej z sieciowych stacji. Najpierw przywitała nas mega kolejka do dystrybutorów paliwa, a potem kolejna w środku do kasy (uroki długich weekendów 🙂 ). I tak, z trzydziestu minut zrobiła się godzina. Dobrze, że był kącik zabaw, bo Dawid by chyba jajo zniósł 🙂 Potem już było lepiej. Autostrada, wiatr we włosy i jedziemy. Naprawdę droga do Pragi z Warszawy jest bardzo dobra i grzechem byłoby narzekać. Koło Legnicy mieliśmy małe spowolnienie spowodowane robotami, ale później już było bardzo dobrze. Przed granicą Polsko-Czeską zatrzymaliśmy się drugi raz, na obiad i kubek ulubionej kawy. Ostatnie tankowanie w Polsce, dopytanie co z winietą i pojechaliśmy.
By móc swobodnie poruszać się w Czechach po drogach szybkiego ruchu i autostradach konieczne jest wykupienie winiety dla pojazdów do 3,5t. Winieta 10-dniowa kosztuje 310 CZK, miesięczna kosztuje 440 CZK, a roczna 1500 CZK. Winietę naklejamy na przedniej szybie pojazdu – zgodnie z instrukcja na naklejce. Jeśli nakleicie winietę w innym miejscu lub jeśli nie będzie posiadać odcinka kontrolnego (odrywa się go i przechowuje w pojeździe) – winieta będzie nieważna.
Granicę przekraczaliśmy przez polski Zawidów, a winietę kupiliśmy dopiero na stacji benzynowej w czeskim miasteczku Frýdlant. Tam powitał nas czeski radiowóz 🙂 Nie zatrzymał nas, lecz tubylców wracających z Polski. Frajdę miał Dawid, bo zobaczył inny (niepolski) radiowóz. Z Frydlantu pomknęliśmy prosto do Pragi.
Co jeszcze z praktycznych porad przed podróżą samochodem do Czech może Wam się przydać?
- Czeski cennik mandatów zaczyna się od 5000 koron (ok. 800zł), więc warto stosować się do przepisów 🙂
- Światła mijania używamy przez cały rok.
- Jeździmy z zapiętymi pasami bezpieczeństwa.
- Samochód wyposażamy w apteczkę, kamizelki odblaskowe (tyle, ile jest miejsc siedzących w pojeździe), trójkąt odblaskowy, komplet zapasowych żarówek – po jednej do oświetlenia punktów zewnętrznych pojazdu, komplet bezpieczników do auta – po jednym z każdego rodzaju, klucza do kół i podnośnika do auta, koła zapasowego lub w przypadku braku koła zapasowego kompletu naprawczego do opon.
- W okresie od 1 listopada do 1 marca poruszamy się pojazdem wyposażonym w opony zimowe.
- W przypadku korka na autostradzie lub drodze ekspresowej utworzenie 3-metrowego wolnego pasa przejazdu umożliwiającego przejazd pojazdów ratowniczych (na prawym pasie zjeżdżamy maksymalnie w prawo, na lewym analogicznie w lewo; w Polsce dopiero zaczynamy uczyć się zachowań, które na świecie są dobrą praktyką).
- Gdy zauważymy wypadek ze skutkiem śmiertelnym, a także gdy doszło do uszkodzenia zdrowia, spowodowania szkód w kolizji drogowej wobec osób trzecich lub powstania szkód przekraczającej wartość 100000 CZK naszym obowiązkiem jest powiadomić czeską Policję (o tym, jak szacować straty w czeskich koronach nikt nam nie powie…).
- I na koniec banał oczywisty: bezwzględnie ustępujemy pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych.
(Powyższe informacje pochodzą ze strony jazdaprawna.pl)
Tu dodam, że przy przejściach dla pieszych ze światłami są zegary, który pokazują ile mamy czasu, by przejść na drugą stronę ulicy. Są takie miejsca, gdzie trzeba to zrobić uwaga 🙂 w 5 sekund 🙂 Dlatego trzeba to uważnie śledzić i nie ociągać się 🙂
Praga powitała nas niewielkim deszczem, długo krążyliśmy po jednokierunkowych uliczkach, by dostać się na parking hotelowy. Zabraliśmy walizki i poszliśmy do hotelu. Nocowaliśmy w samym Centrum miasta przy stacji metra I.P. Pavlova, w trzygwiazdkowym Hotelu Legie. Generalnie nie należymy do osób, które muszą mieć super wypasiony i komfortowy hotel. Przy wyborze noclegu kierowaliśmy się tym, by było blisko Starego Miasta, w dobrym ciągu komunikacyjnym, bo planowaliśmy poruszać się po mieście komunikacją miejską. Rano potrzebowaliśmy śniadanka i rozsądnej ceny za wszystko. Nie zależało nam na basenie tudzież innych uciechach, bo wiedzieliśmy, że jeśli będzie brzydka pogoda pojedziemy zwiedzać miejsca, dla których deszcz nie będzie miał żadnego znaczenia. Za cztery doby w trzyosobowym pokoju ze śniadaniem zapłaciliśmy 276 €. Warto tu dodać, że hotel zabukowaliśmy sobie kilka miesięcy wcześniej stąd taka cena. Dostaliśmy pokój na siódmym piętrze, który był schludny, wygodny i przestronny. Dawid miał miejsce do zabawy, my do odpoczynku. Było miejsce na „zaparkowanie” wózka, nikt się o niego nie obijał i ten komfort, że nie musisz sprzątać, bo codziennie ktoś przyjdzie i zrobi to za Ciebie 🙂 Czego chcieć więcej? 🙂 Ach zapomniałabym o najważniejszej rzeczy 🙂 W łazience miałam toaletkę, o której tak marzę. Choć była malutka i tak bardzo mi przypadła do gustu 🙂 Co rano siadałam przy niej jak dama i oddawałam się babskim uciechom 🙂
A jak trzylatek poradził sobie w podróży? Wyśmienicie. To urodzony podróżnik. Otoczony ulubionymi gadżetami, które towarzyszą mu w każdej podróży nawet raz nie wspomniał, że się nudzi. Tak sobie myślę, że on chyba jeszcze nie zna tego słowa, bo go przy nim nie używamy.
O tym co było dalej i jak wyglądała nasza majówka, co zwiedzaliśmy i co jedliśmy opowiem Wam w kolejnych wpisach. A że tydzień temu miałam urlop i na blogu nie pojawiło się nic nowego, to za kilka dni uraczę Was kolejną porcją ciekawostek z Pragi.
Do zobaczenia 🙂