Mam taką listę w telefonie, na którą wpisuję miejsca do pokazania naszemu synkowi. Lista wciąż ewoluuje, bo jedne miejsca z niej znikają, a inne są dopisywane. Na tej liście była również wizyta na Farmie Iluzji. Odwiedziliśmy ją niedawno razem z innymi warszawskimi blogerami. Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był Marcin, który pisze bloga superTATA.tv i prowadzi na facebooku grupę Bloggers Family Wawa.
Zaszalałam 🙂 Dziś będzie mega długi wpis, a mnie się to rzadko zdarza 🙂
Na farmę wyjechaliśmy wczesnym przedpołudniem ze sfochowanym dwulatkiem, który ma tysiąc myśli na minutę i raz mówi, że chce jechać na farmę, drugi raz , że nie, potem krzyczy na tabasiana (czyt. plac zabaw) i w żaden sposób nie daje sobie przetłumaczyć, że Farma Iluzji to wielki plac zabaw :). Po drodze fochy minęły i dojechaliśmy w dobrych humorach na miejsce. Zapakowaliśmy w wózek różne przydatne rzeczy i ruszyliśmy w drogę do kasy biletowej. Cennik wejścia na cały kompleks znajdziecie tu. Trochę się obawiałam, że moje dziecko nie będzie chciało nosić złotej opaski na ręce, bo jest papierowa, ale dzielnie z nią wytrzymał do końca. Nie wszystkie atrakcje na Farmie Iluzji dostępne są w cenie biletu normalnego. Można dokupić złotą opaskę, która uprawnia do darmowego korzystania do woli z dodatkowych atrakcji. Jeśli nie ma się opaski – za każdą atrakcję trzeba dodatkowo na miejscu zapłacić. U nas tak naprawdę opaska przydała się do jazdy westernowym pociągiem. Ku mojemu zaskoczeniu, nasz syn sam wsiadł do wagonu pociągu i grzecznie się trzymał podczas jazdy. Po pierwsze rundce była jeszcze jedna, a potem jeszcze jedna.. 🙂
W całym kompleksie jest bardzo dużo atrakcji dla małych, większych i największych. Ja przedstawię Wam te miejsca, w których byliśmy i wszystkie atrakcje, z których nasz dwulatek korzystał pomimo, że jego wiadro z samochodami i piaskownica wygrały 🙂 Atrakcje podzieliłam tak, jak są zaprezentowane na stronie Farmy Iluzji, by pokazać Wam co udało nam się zobaczyć z naszym synkiem. Ja przepadłam w wiosce krasnoludków 🙂 muchomorki, a w nich domki 🙂 ach, ach…
Do rzeczy:
Miejsca do dłuższego zwiedzania:
- Latająca chata tajemnic – zobaczyliśmy tylko z zewnątrz;
- Tunel zapomnienia – bardzo mi się podobał, ale zakręciło mi się tam w głowie – chyba nawet o to chodziło 🙂 Dawid z tatą wszedł i szybko wyszedł :);
- Grobowiec Faraona – nie dotarliśmy do niego, bo dzieć był znudzony, chwilę tylko pooglądaliśmy eksponaty sprzed kilku tysięcy lat, mumię i poszliśmy dalej;
- Labirynt luster – rewelacja;
- Rezerwat dzikich smoków – obejrzeliśmy z daleka, ale zachwycały swoją wielkością i odgłosami;
- Ścieżka zdrowia – jest gdzie się powspinać, potrenować zmysł równowagi i pooddychać świeżym powietrzem. Mnie zachwyciły drewniane ludziki 🙂
Konstrukcje do aktywnej zabawy:
- Lewitujące piłeczki zachwyciły Dawida, a tata położył głowę na talerzu 🙂
Iluzyjne eksponaty do podziwiania:
- Lewitujący kran;
- Ścieżka złudzeń;
- Magiczny domek;
- Studnia nieskończoności;
- Zdjęcia artystów tworzących obrazki iluzyjne.
Dawid jest jeszcze za malutki by zrozumieć o co chodzi, ale my z mężem zachwycaliśmy się nimi 🙂
Świat w skali makro:
- Meble Olbrzyma – rewelacja;
- Giga szachy i chińczyk;
- Mega klocki – przepadł tam nasz syn;
Nie zauważyliśmy kubka z kredkami, nadrobimy to przy kolejnej wizycie 🙂
Zabawy ciąg dalszy:
- Wiklinowy labirynt – widzieliśmy z daleka;
- do Zatoki Piratów poszli mężczyźni, ja „wylegiwałam” się na plaży :D;
- Drewniany Plac Zabaw skradł serce naszego syna – właściwie to wystarczyła sama piaskownica :);
- Pole Dmuchawców i Mini Tyrolka – jeszcze przyjdzie na nie czas;
- Salę zabaw celowo omijaliśmy z daleka 🙂
Zwierzaki
Tu się trochę rozczarowałam bo były tylko:
- Kucyki (jakieś smutne miny miały);
- Kózki;
- Kaczki i kury.
Pokazy:
- Na ten dzień zaplanowany był pokaz magicznych gołębi i bardzo się Dawidowi spodobał, zwłaszcza liczba pięć 🙂 Z zaciekawieniem, niewiele rozumiejąc oglądał każdą sztuczkę:)
Dla tych, którym mało:
- Przechodziliśmy obok toru Segwayowego, ale upadek chłopca skutecznie mnie zniechęcił do tej atrakcji – może innym razem?
W międzyczasie:
- Zjedliśmy obiad w restauracji (kotlety niestety smażone są na głębokim oleju, ale były też owoce morza i spaghetti uwielbiane przez dzieci);
- Kupiliśmy królika FARMUSIA w sklepiku, spotkaliśmy go też spacerującego po alejkach parku;
- Uruchomiliśmy (za 2 zł dodatkowe) koparkę i tata poczuł się jak operator prawdziwego sprzętu ciężkiego :);
- Ogniska i grille – jeśli wolicie jeść swoje jedzenie, możecie skorzystać z grilla, który jest ogólnodostępny. Przy grillach są stoliki z ławeczkami, są też miejsca, na których można rozłożyć koc i w spokoju odpocząć.
Czy polecamy Farmę Iluzji?
OCZYWIŚCIE
- Pod warunkiem, że jest ładna pogoda, bo prawie wszystkie atrakcje są pod gołym niebem, więc gdy pada są zwyczajnie zamknięte.
- Pod warunkiem, że zabierzecie dobre humory i nie będziecie narzekać na to, że ciężko się pcha wózek z maleńkim dzieckiem po piachu czy kamieniach, bo są też piękne alejki 🙂
- Pod warunkiem, że nie jesteście alergikami, albo wybieracie się w porze gdy prawie nic nie pyli bo ja po niespełna pół godziny prawie się przyduszam. Dookoła jest las i nie da się tego uniknąć.
Jeśli spełnicie te warunki gwarantuje Wam 100 % satysfakcję mimo, że cena biletów jest dość wysoka to warto spędzić tam miły dzień.