Pamiętacie swoją choinkę w zakładzie pracy rodziców? To była impreza, na którą czekało się cały rok. To był wielki bal karnawałowy z występami, prawdziwym zespołem muzycznym i tańcami. Na naszych choinkach była czarownica i dobra wróżka. Pamiętam też występy zespołów tanecznych z Domu Kultury. Raz prawie sama bym tańczyła, tylko ospa mnie dopadła (siostra dumnie reprezentowała nasz artystyczny ród :)). Teraz się z tego śmieję, ale wtedy nie było mi do śmiechu. To miał być mój pierwszy prawdziwy występ 🙂 Był też Mikołaj, który dawał ogromnie duże reklamówki (tak mi się przynajmniej wtedy wydawało), z których wydobywał się zapach pomarańczy i czekolady. Ach, co to były za prezenty…
Dziś takie bale są już rzadkością, ale trafiają się firmy, które utrzymują tę tradycję. W grudniu byliśmy na balu choinkowym w firmie męża. Wyglądał on inaczej niż kiedyś, bo i dzieci mają teraz inne zainteresowania. W przygotowania zaangażowani byli praktycznie wszyscy rodzice, a także niektórzy z pracowników, którzy jeszcze dzieci nie mają. Rozpiętość wiekowa dzieci była ogromna – od kilkumiesięcznych bobasów po dziesięcio-, jedenastolatki. Zorganizowanie tej imprezy było nie lada wyzwaniem. Atrakcji było mnóstwo. Dla najmłodszych piłki, balony, kolorowanki i pokój gdzie można było w spokoju przewinąć, nakarmić, a nawet uśpić bobasa. Starsze dzieci mogły pomalować sobie buźkę, udekorować samemu lub z pomocą dorosłych niezliczoną ilość pierniczków, wykonać ozdoby choinkowe i kartki świąteczne. Gdy dokuczył im głód lub pragnienie, zorganizowano poczęstunek. Był też najważniejszy gość całej mprezy, czyli Pan Mikołaj 🙂 Przybył w towarzystwie elfa i śnieżynki. Cała trójka zabawiała dzieci i wymyślała dla nich różne konkursy. Na koniec wszyscy udekorowali choinkę ozdobami wykonanymi przez siebie. Wszyscy też otrzymali prezenty.
A jakie Wy macie wspomnienia?